poniedziałek, 31 grudnia 2012

Życzenia dla Was


fajerwerki

Drodzy Czytelnicy mojego raczkującego bloga,

Już za chwilkę Nowy Rok, przyjmijcie więc życzenia: Wszystkiego Rozwojowego! Życzę Wam radości z każdego mijającego dnia i przewracanej kartki kalendarza. Niech upływający czas przynosi tylko to, co dobre: wzrastającą samoświadomość, dojrzałość w najlepszym rozumieniu tego słowa, poczucie spełnienia i czerpania z życia pełnymi garściami. Życzę Wam wiary w siebie i ludzi, nadziei na lepsze jutro, a nade wszystko miłości, zarówno tej przez małe, jak i przez duże "M", bo wraz z nią życie ma smak i sens.

Oczywiście sobie też tego wszystkiego życzę. Zdradzę Wam, że jeszcze poza tym, co oczywiste i podstawowe, że zdrowia w rodzinie i uśmiechów dzieci jak najwięcej, to życzę sobie niepoddania się zwątpieniu w prowadzeniu tego bloga. Mam nadzieję, że rozkręcę sie wraz z Nowym Rokiem i rozkręci się jego czytelnictwo :-)))

Wszystkiego!!!
Kasia

piątek, 21 grudnia 2012

Wystarczająco dobrzy rodzice


Autor: Bruno Bettelheim
Tłumacz: Dorota Kubicka, Maria Gawlik
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Poznań 2012
Liczba stron: 384




Cytat z książki
Wprawdzie nie jesteśmy rodzicami doskonałymi, ale wystarczająco dobrymi, jeżeli kochamy nasze dziecko i staramy się, najlepiej, jak potrafimy, dobrze je wychować. (…) Ta prawda może nas uchronić przed szalonym pomysłem, iż wszystko, co dziecko robi, w jakiś sposób nas dotyczy. 
(s. 351)
           


Już dość dawno temu zapowiadałam recenzję Wystarczająco dobrych rodziców, ale lektura zajęła mi więcej niż przewidywałam. Nie jestem pewna czy powodem jest sama książka, której nie da się przeczytać ot tak do poduszki, czy też przyczyny leżą po mojej stronie, bo czas biegnie ostatnio w tempie wprost galopującym, dzieci chorują i Święta się zbliżają. Całkiem prawdopodobne, że to wszystko razem sprawiło, że piszę o tej wspaniałej książce dopiero teraz… Ale nic straconego, bo Wystarczająco dobrzy rodzice wpisują się idealnie w grudniowe założenie promowania książek emanujących pozytywną energią i nadzieją.
            Im bardziej poznaję dorobek Bettelheima, tym bardziej go cenię, choć niekoniecznie ze wszystkim się zgadzam. Z rodzimego podwórka bardzo kojarzy mi się z Januszem Korczakiem, nawet w ich biografiach jest pewne podobieństwo. A co najważniejsze w wielu kwestiach dochodzą do podobnych wniosków, bo przez ich teorie na wychowanie przebija ogromny szacunek do dziecka jako do osoby. To, co mnie ujęło w książkach Bettelheima, zarówno w Cudownychi pożytecznych, jak i  Wystarczająco dobrych rodzicach, to coś, co nazwałabym postawą nie-narcystyczną. Czytając niektóre poradniki dotyczące wychowania dzieci, odnosi się nieodparte wrażenie, że centralną postacią książki jest autor, człowiek wprost genialny, jako że właśnie odkrył rewolucyjną metodę na „doprowadzenie dzieci do porządku” i nic tylko czerpać z jego cudownej mądrości, mając jednakże poczucie, że do mistrza zawsze nam będzie daleko. Tego właśnie nie ma u Bettelheima, ponieważ on pisze o dzieciach, a nie o sobie!
            Czytanie Wystarczająco dobrych rodziców jest jak balsam dla duszy targanej wątpliwościami co do swojego rodzicielstwa. Myślę, że jest tak właśnie z wyżej wymienionego powodu. Rodzic, który czyta tę książkę ma szansę oderwać się od rozważań o metodach wychowawczych. Zamiast tego z każdą przewróconą kartką bliżej mu do swojego dziecka, bo zaczyna je najzwyczajniej w świecie rozumieć.

środa, 12 grudnia 2012

Baśnie dla dzieci i dla domu (bracia Grimm)


Autor: Wilhelm i Jakub Grimm
Tłumacz: Eliza Pieciul-Karmińska
Wydawnictwo: Media Rodzina
Poznań 2010
Liczba stron: tom I – 496, tom II - 488




Cytat z książki
Wszystkie troski znalazły swój kres, a oni żyli razem w wielkiej radości. 
(tom I, s. 96)
           



Idąc tropem książek wnoszących do naszych domów ciepło w grudniowe wieczory, nie mogę pominąć Baśni braci Grimm. Czas przedświąteczny kojarzy mi się jakoś tak baśniowo… Bo z jednej strony to czas trudny, na dworze zimno, przyroda daje się we znaki, tym bardziej, jeśli mieszka się w domu na wsi. Ale z drugiej strony ten czas prowadzi nas do Świąt, do często najpiękniejszych chwil w roku. Urok Bożego Narodzenia wiąże się właśnie z tym zimowym zmaganiem, zmęczeniem przygotowaniami, a potem cudownym poczuciem spełnienia i błogiego wypoczynku. O takiej rzeczywistości opowiadają baśnie, po wielu trudach, pokonaniu tysiąca przeszkód, bohater odnajduje swoje szczęście.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego Baśnie braci Grimm muszą się tutaj znaleźć. W pewnym sensie było już o nich dwa razy. Opisałam tutaj dwie książki dotyczące korzystania ze świata baśni: Bajki rozebrane oraz Cudowne i pożyteczne, więc nie pozostaje mi nic innego, jak odnieść się również do źródła. Oczywiście Baśni nie nazwiemy książką psychologiczną w dosłownym znaczeniu tego słowa, bo to coś znacznie więcej. Na tym polega wielkość Baśni, że nie dają się zaszufladkować. Mamy tu do czynienia z dobrą literaturą, dziedzictwem kulturowym, a jednocześnie z przekazem, który rozwija nas wszechstronnie, bo estetycznie i kulturowo, ale też osobowościowo. Baśnie ponadto, wbrew temu, co sądzą niektórzy, nie są lekturą dobrą tylko dla dzieci!!! Coś się takiego porobiło w dzisiejszym „nowoczesnym” świecie, że stając się dorośli, tracimy kontakt z naszą dziecięcą naturą i bawią nas już tylko horrory albo skoki bungee. Oddzielamy w sposób sztuczny ( i często szkodliwy) rozrywki dziecięce od dorosłych, nie potrafimy czytać dzieciom i bawić się z nimi. W ten sposób, nie tylko tracimy szansę na zbudowanie silnej, trwałej więzi z dzieckiem, która zaprocentowałyby w przyszłości w postaci odpowiedzialnego nastolatka a potem dobrej relacji dorosłego już dziecka z rodzicami. Zamykając drzwi do świata dzieciństwa, niszczymy część siebie i zaprzepaszczamy możliwość własnego rozwoju, a tym samym szczęścia… Ech, rozpisałam się trochę propagandowo, ale nie mogłam się powstrzymać! Po prostu, bardzo chcę Was zachęcić do czytania baśni, zarówno sobie jak i dzieciom. 

sobota, 8 grudnia 2012

Chcę być kochana tak jak CHCĘ


Autor: Katarzyna Miller, Ewa Konarowska
Wydawnictwo: Feeria
Łódź 2008
Liczba stron: 280




Cytat z książki (a nawet z okładki)
Najważniejsza miłość jest najbliżej. 
           








Nastał grudzień, za oknami zimno, wieje, wszystko wokół zamarza… Może więc napisać by tak coś rozgrzewającego, coś optymistycznego – pomyślałam. Otóż to! Niech więc grudzień będzie miesiącem książek z pozytywnym przesłaniem, tym bardziej, że miesiąc ten ma nas doprowadzić do Świąt, a potem do przywitania Nowego Lepszego Roku. Zaczęłam od Porozumienia bez przemocy, a teraz zapraszam was krok dalej, do porozumienia z miłością.
Ach, dojść do porozumienia z tą miłością, to sprawa niełatwa, bo jak wiadomo „chłopy są jakieś inne”… W rzucaniu się z motyką na słońce dopomoże Katarzyna Miller (o której już raz na blogu było w związku z Bajkami rozebranymi). Zapraszam do zapoznania się z książką, o której można śmiało powiedzieć, że ku pokrzepieniu serc powstała. Może nawet odkryjemy, że motyka niepotrzebna… A więc do dzieła! Dziś będzie o książce autorstwa wspomnianej Katarzyny Miller i Ewy Konarowskiej Chcę być kochana tak jak CHCĘ.
Na marginesie dodam, że niekoniecznie ze wszystkimi poglądami i teoriami na życie pani Kasi się zgadzam, ale to nie przeszkadza mi zachwycać się jej książkami. Zresztą mam tak w stosunku do wielu autorów. Myślę, że na tym polega korzystanie z książek, a tym samym z mądrości innych; oglądamy świat z różnych punktów widzenia, a potem weryfikujemy to z naszym małym światem i idziemy dalej ubogaceni o szersze horyzonty postrzegania rzeczywistości. 

sobota, 1 grudnia 2012

Porozumienie bez przemocy. O języku serca


Autor: Marshall B. Rosenberg
Tłumacz: Michał Kłobukowski
Wydawnictwo: Jacek Santorski & Co Agencja Wydawnicza
Warszawa 2009
Liczba stron: 216


Cytat z książki
Jeśli umiemy okazywać empatię, możemy pozostać bezbronni, zapobiec wybuchom przemocy, znieść cudzą odmowę, nie dopatrując się w niej dowodu, że nas odtrącono, ożywić drętwą rozmowę, a nawet usłyszeć uczucia i potrzeby wyrażane w milczeniu. 
(s. 138)
           



Kiedy opisywałam Wychowanie bez porażek, miałam sporo skojarzeń z  Porozumieniem bez przemocy Rosenberga. Stało się dla mnie jasne, że w moim blogu musi się znaleźć miejsce dla tej bardzo już znanej (ale wciąż jeszcze za malo) książki.  A skąd skojarzenia przy recenzji Wychowania?
Między wymienionymi książkami jest pewne podobieństwo, ale i spore różnice. Obie korzystają ze szkoły komunikacji i nawołują do takiego komunikowania się z innymi, które respektuje potrzeby obu stron, a tym samym wolne jest od użycia władzy (Gordon) czy przemocy (Rosenberg). Porozumienie bez przemocy jest jednak skierowane do szerszego grona odbiorców, bo można powiedzieć, że właściwie do wszystkich, którym zależy na tym, żeby porozumieć się w sposób konstruktywny. Choć, żeby być sprawiedliwą muszę dodać, że jest książka Gordona dotycząca porozumiewania się z ludźmi, nie skupiająca się już tylko na relacjach rodzic – dziecko. A z kolei w nurcie PBP (porozumienia bez przemocy) powstało sporo literatury dotyczącej obszaru szkoły.
Dlaczego warto sięgnąć po Porozumienie bez przemocy? Po pierwsze, jak już napisałam, jest to książka dla każdego. Może ona służyć lepszemu rozumieniu siebie, poprawie relacji małżeńskich, z dziećmi, kontaktów w pracy albo na przykład z sąsiadami. Tak więc grono potencjalnych odbiorców jest szerokie. Trzeba też zaznaczyć, że autor bierze to pod uwagę i pisze tak, aby być rozumianym.