sobota, 6 sierpnia 2016

"Pan Kuleczka. Marzenia", czyli o niecodziennej codzienności




Autor: W. Widłak 
Ilustracje: E. Wasiuczyńska
Wydawnictwo Media Rodzina (dziękuję)
Poznań 2016
Liczba stron: 48
Wiek czytelnika: 3-6 lat



Seria o Panu Kuleczce doczekała się siódmego tomu. Warto było czekać. Dla mnie to wielki powrót do świata przesympatycznych bohaterów stworzonych przez Wojciecha Widłaka. Od opisywanego dziś tomu Marzenia wracam do poprzednich części czytanych swego czasu z synem. Tym razem głównym odbiorcą jest córka, ale syn całkiem ochoczo uczestniczy w czytelniczych wieczorach z kaczką Katastrofą, psem Pypciem, muchą Bzyk-Bzyk i oczywiście Panem Kuleczką.

To już ponad trzy lata temu pisałam o Panu Kuleczce nie szczędząc zachwytów. Nie będę się powtarzać co do mojej opinii na temat całej serii. Odsyłam do recenzji sprzed lat. Pan Kuleczka czeka na czytelników, pozostaje aktualny, ponadczasowy. To lektura dla chłopców i dziewczynek, dla rodziców i dla dziadków. Treść koi nerwy, uczy zatrzymania na niecodziennej codzienności. Balsam dla duszy zagonionego rodzica. Tak, to powtarzający się wątek przy moich opisach lektur dla dzieci. Przyznaję się, czerpię korzyści dla siebie. Uwielbiam czytać moim dzieciom książki, o które one same się dopominają i tak cudownie protestują na koniec czytania, a które jednocześnie są chwilą relaksu, tudzież refleksji, dla mnie.

Najnowsza część serii spełnia powyższe kryteria w pełni. Można pomarzyć o takiej codzienności jak u bohaterów. Oni mają czas by podyskutować nad kwestią czasu, poszukać skarbu, pochodzić w deszczu, pogonić za piórkiem, dostrzec zbliżającą się jesień. I jeszcze na wiele innych zwyczajnych rzeczy mają czas. Celebrowanie rzeczywistości. Doświadczanie chwili. Oto skarb bohaterów i marzenie wielu. Wasze też? Bo moje tak… Czasem bliżej spełnienia, czasem mniej, ale wciąż mam sporo do nauczenia się od Pana Kuleczki. Podarować dzieciom i sobie ów skarb spokoju to moje zadanie rozwojowe.

Uroku całej serii dodają ciepłe, kolorowe ilustracje Elżbiety Wasiuczyńskiej. Już sama okładka jest piękna po prostu. Można tylko na nią patrzeć i zapomnieć, że do środka zajrzeć należy!

Zostało jeszcze trochę wakacyjnego czasu. Polecam sięgnąć po Marzenia. Z Panem Kuleczką te wakacje nabiorą jakości. To będzie dobrze wykorzystany urlop!

Znacie Pana Kuleczkę? Lubicie? A Wasze dzieci jak odbierają codzienne przygody niecodziennych postaci?


4 komentarze:

  1. Witam,
    wróciłam po paromiesięcznej przerwie ;)

    Książki nie znam, ale pracując z dziećmi warto chyba znać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Magdo! Miło Cię "widzieć" :-)

    Tak - zdecydowanie warto znać. Myślę że niektóre opowiastki byłby świetnym startem do dyskusji z dzieckiem na tematy ważne. Można śmiało powiedzieć, że "Pan Kuleczka" ma walor terapeutyczny, a jednocześnie nie ma w sobie nic z nachalności przekazu obecnego często w tzw. bajkach terapeutycznych.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mojej córce zaświeciły się oczy na wieść, że jest nowy Pan Kuleczka. Lubimy bardzo :-) A mój mąż czasem wzdycha, żeby być takim spokojnym, pogodnym Panem Kuleczką. Marzenia...
    PS. Zakradła się literówka do tytułu posta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrowienia dla męża!
      Wielkie dzięki za informację w kwestii literówki. Już poprawione:)

      Usuń