poniedziałek, 31 grudnia 2012

Życzenia dla Was


fajerwerki

Drodzy Czytelnicy mojego raczkującego bloga,

Już za chwilkę Nowy Rok, przyjmijcie więc życzenia: Wszystkiego Rozwojowego! Życzę Wam radości z każdego mijającego dnia i przewracanej kartki kalendarza. Niech upływający czas przynosi tylko to, co dobre: wzrastającą samoświadomość, dojrzałość w najlepszym rozumieniu tego słowa, poczucie spełnienia i czerpania z życia pełnymi garściami. Życzę Wam wiary w siebie i ludzi, nadziei na lepsze jutro, a nade wszystko miłości, zarówno tej przez małe, jak i przez duże "M", bo wraz z nią życie ma smak i sens.

Oczywiście sobie też tego wszystkiego życzę. Zdradzę Wam, że jeszcze poza tym, co oczywiste i podstawowe, że zdrowia w rodzinie i uśmiechów dzieci jak najwięcej, to życzę sobie niepoddania się zwątpieniu w prowadzeniu tego bloga. Mam nadzieję, że rozkręcę sie wraz z Nowym Rokiem i rozkręci się jego czytelnictwo :-)))

Wszystkiego!!!
Kasia

piątek, 21 grudnia 2012

Wystarczająco dobrzy rodzice


Autor: Bruno Bettelheim
Tłumacz: Dorota Kubicka, Maria Gawlik
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Poznań 2012
Liczba stron: 384




Cytat z książki
Wprawdzie nie jesteśmy rodzicami doskonałymi, ale wystarczająco dobrymi, jeżeli kochamy nasze dziecko i staramy się, najlepiej, jak potrafimy, dobrze je wychować. (…) Ta prawda może nas uchronić przed szalonym pomysłem, iż wszystko, co dziecko robi, w jakiś sposób nas dotyczy. 
(s. 351)
           


Już dość dawno temu zapowiadałam recenzję Wystarczająco dobrych rodziców, ale lektura zajęła mi więcej niż przewidywałam. Nie jestem pewna czy powodem jest sama książka, której nie da się przeczytać ot tak do poduszki, czy też przyczyny leżą po mojej stronie, bo czas biegnie ostatnio w tempie wprost galopującym, dzieci chorują i Święta się zbliżają. Całkiem prawdopodobne, że to wszystko razem sprawiło, że piszę o tej wspaniałej książce dopiero teraz… Ale nic straconego, bo Wystarczająco dobrzy rodzice wpisują się idealnie w grudniowe założenie promowania książek emanujących pozytywną energią i nadzieją.
            Im bardziej poznaję dorobek Bettelheima, tym bardziej go cenię, choć niekoniecznie ze wszystkim się zgadzam. Z rodzimego podwórka bardzo kojarzy mi się z Januszem Korczakiem, nawet w ich biografiach jest pewne podobieństwo. A co najważniejsze w wielu kwestiach dochodzą do podobnych wniosków, bo przez ich teorie na wychowanie przebija ogromny szacunek do dziecka jako do osoby. To, co mnie ujęło w książkach Bettelheima, zarówno w Cudownychi pożytecznych, jak i  Wystarczająco dobrych rodzicach, to coś, co nazwałabym postawą nie-narcystyczną. Czytając niektóre poradniki dotyczące wychowania dzieci, odnosi się nieodparte wrażenie, że centralną postacią książki jest autor, człowiek wprost genialny, jako że właśnie odkrył rewolucyjną metodę na „doprowadzenie dzieci do porządku” i nic tylko czerpać z jego cudownej mądrości, mając jednakże poczucie, że do mistrza zawsze nam będzie daleko. Tego właśnie nie ma u Bettelheima, ponieważ on pisze o dzieciach, a nie o sobie!
            Czytanie Wystarczająco dobrych rodziców jest jak balsam dla duszy targanej wątpliwościami co do swojego rodzicielstwa. Myślę, że jest tak właśnie z wyżej wymienionego powodu. Rodzic, który czyta tę książkę ma szansę oderwać się od rozważań o metodach wychowawczych. Zamiast tego z każdą przewróconą kartką bliżej mu do swojego dziecka, bo zaczyna je najzwyczajniej w świecie rozumieć.

środa, 12 grudnia 2012

Baśnie dla dzieci i dla domu (bracia Grimm)


Autor: Wilhelm i Jakub Grimm
Tłumacz: Eliza Pieciul-Karmińska
Wydawnictwo: Media Rodzina
Poznań 2010
Liczba stron: tom I – 496, tom II - 488




Cytat z książki
Wszystkie troski znalazły swój kres, a oni żyli razem w wielkiej radości. 
(tom I, s. 96)
           



Idąc tropem książek wnoszących do naszych domów ciepło w grudniowe wieczory, nie mogę pominąć Baśni braci Grimm. Czas przedświąteczny kojarzy mi się jakoś tak baśniowo… Bo z jednej strony to czas trudny, na dworze zimno, przyroda daje się we znaki, tym bardziej, jeśli mieszka się w domu na wsi. Ale z drugiej strony ten czas prowadzi nas do Świąt, do często najpiękniejszych chwil w roku. Urok Bożego Narodzenia wiąże się właśnie z tym zimowym zmaganiem, zmęczeniem przygotowaniami, a potem cudownym poczuciem spełnienia i błogiego wypoczynku. O takiej rzeczywistości opowiadają baśnie, po wielu trudach, pokonaniu tysiąca przeszkód, bohater odnajduje swoje szczęście.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego Baśnie braci Grimm muszą się tutaj znaleźć. W pewnym sensie było już o nich dwa razy. Opisałam tutaj dwie książki dotyczące korzystania ze świata baśni: Bajki rozebrane oraz Cudowne i pożyteczne, więc nie pozostaje mi nic innego, jak odnieść się również do źródła. Oczywiście Baśni nie nazwiemy książką psychologiczną w dosłownym znaczeniu tego słowa, bo to coś znacznie więcej. Na tym polega wielkość Baśni, że nie dają się zaszufladkować. Mamy tu do czynienia z dobrą literaturą, dziedzictwem kulturowym, a jednocześnie z przekazem, który rozwija nas wszechstronnie, bo estetycznie i kulturowo, ale też osobowościowo. Baśnie ponadto, wbrew temu, co sądzą niektórzy, nie są lekturą dobrą tylko dla dzieci!!! Coś się takiego porobiło w dzisiejszym „nowoczesnym” świecie, że stając się dorośli, tracimy kontakt z naszą dziecięcą naturą i bawią nas już tylko horrory albo skoki bungee. Oddzielamy w sposób sztuczny ( i często szkodliwy) rozrywki dziecięce od dorosłych, nie potrafimy czytać dzieciom i bawić się z nimi. W ten sposób, nie tylko tracimy szansę na zbudowanie silnej, trwałej więzi z dzieckiem, która zaprocentowałyby w przyszłości w postaci odpowiedzialnego nastolatka a potem dobrej relacji dorosłego już dziecka z rodzicami. Zamykając drzwi do świata dzieciństwa, niszczymy część siebie i zaprzepaszczamy możliwość własnego rozwoju, a tym samym szczęścia… Ech, rozpisałam się trochę propagandowo, ale nie mogłam się powstrzymać! Po prostu, bardzo chcę Was zachęcić do czytania baśni, zarówno sobie jak i dzieciom. 

sobota, 8 grudnia 2012

Chcę być kochana tak jak CHCĘ


Autor: Katarzyna Miller, Ewa Konarowska
Wydawnictwo: Feeria
Łódź 2008
Liczba stron: 280




Cytat z książki (a nawet z okładki)
Najważniejsza miłość jest najbliżej. 
           








Nastał grudzień, za oknami zimno, wieje, wszystko wokół zamarza… Może więc napisać by tak coś rozgrzewającego, coś optymistycznego – pomyślałam. Otóż to! Niech więc grudzień będzie miesiącem książek z pozytywnym przesłaniem, tym bardziej, że miesiąc ten ma nas doprowadzić do Świąt, a potem do przywitania Nowego Lepszego Roku. Zaczęłam od Porozumienia bez przemocy, a teraz zapraszam was krok dalej, do porozumienia z miłością.
Ach, dojść do porozumienia z tą miłością, to sprawa niełatwa, bo jak wiadomo „chłopy są jakieś inne”… W rzucaniu się z motyką na słońce dopomoże Katarzyna Miller (o której już raz na blogu było w związku z Bajkami rozebranymi). Zapraszam do zapoznania się z książką, o której można śmiało powiedzieć, że ku pokrzepieniu serc powstała. Może nawet odkryjemy, że motyka niepotrzebna… A więc do dzieła! Dziś będzie o książce autorstwa wspomnianej Katarzyny Miller i Ewy Konarowskiej Chcę być kochana tak jak CHCĘ.
Na marginesie dodam, że niekoniecznie ze wszystkimi poglądami i teoriami na życie pani Kasi się zgadzam, ale to nie przeszkadza mi zachwycać się jej książkami. Zresztą mam tak w stosunku do wielu autorów. Myślę, że na tym polega korzystanie z książek, a tym samym z mądrości innych; oglądamy świat z różnych punktów widzenia, a potem weryfikujemy to z naszym małym światem i idziemy dalej ubogaceni o szersze horyzonty postrzegania rzeczywistości. 

sobota, 1 grudnia 2012

Porozumienie bez przemocy. O języku serca


Autor: Marshall B. Rosenberg
Tłumacz: Michał Kłobukowski
Wydawnictwo: Jacek Santorski & Co Agencja Wydawnicza
Warszawa 2009
Liczba stron: 216


Cytat z książki
Jeśli umiemy okazywać empatię, możemy pozostać bezbronni, zapobiec wybuchom przemocy, znieść cudzą odmowę, nie dopatrując się w niej dowodu, że nas odtrącono, ożywić drętwą rozmowę, a nawet usłyszeć uczucia i potrzeby wyrażane w milczeniu. 
(s. 138)
           



Kiedy opisywałam Wychowanie bez porażek, miałam sporo skojarzeń z  Porozumieniem bez przemocy Rosenberga. Stało się dla mnie jasne, że w moim blogu musi się znaleźć miejsce dla tej bardzo już znanej (ale wciąż jeszcze za malo) książki.  A skąd skojarzenia przy recenzji Wychowania?
Między wymienionymi książkami jest pewne podobieństwo, ale i spore różnice. Obie korzystają ze szkoły komunikacji i nawołują do takiego komunikowania się z innymi, które respektuje potrzeby obu stron, a tym samym wolne jest od użycia władzy (Gordon) czy przemocy (Rosenberg). Porozumienie bez przemocy jest jednak skierowane do szerszego grona odbiorców, bo można powiedzieć, że właściwie do wszystkich, którym zależy na tym, żeby porozumieć się w sposób konstruktywny. Choć, żeby być sprawiedliwą muszę dodać, że jest książka Gordona dotycząca porozumiewania się z ludźmi, nie skupiająca się już tylko na relacjach rodzic – dziecko. A z kolei w nurcie PBP (porozumienia bez przemocy) powstało sporo literatury dotyczącej obszaru szkoły.
Dlaczego warto sięgnąć po Porozumienie bez przemocy? Po pierwsze, jak już napisałam, jest to książka dla każdego. Może ona służyć lepszemu rozumieniu siebie, poprawie relacji małżeńskich, z dziećmi, kontaktów w pracy albo na przykład z sąsiadami. Tak więc grono potencjalnych odbiorców jest szerokie. Trzeba też zaznaczyć, że autor bierze to pod uwagę i pisze tak, aby być rozumianym.

czwartek, 22 listopada 2012

Wychowanie bez porażek


Autor: Thomas Gordon
Tłumacz: Alicja Makowska, Elżbieta Sujak
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Pax
Warszawa 2002
Liczba stron: 312


Cytat z książki
Kiedy ludzie zostają rodzicami, (...) zapominają, że są ludźmi (…) Usiłują zachowywać się w określony sposób, ponieważ sadzą, że rodzice powinni zachowywać się tak właśnie. (s. 19)
           
                        


Tym razem klasyka, a nawet „klasyczna klasyka” spośród książek dotyczących wychowywania dzieci. Gordon wydał ją w 1970 roku, a więc trochę czasu już minęło. Można by się zastanawiać na ile to, co pisze jest aktualne i przystaje do dzisiejszej rzeczywistości. Rozwiewam obawy: przystaje. Oczywiście, niektóre przykłady z życia rodzinnego brzmią trochę archaicznie, ale to w niczym nie dezaktualizuje przekazu Wychowania bez porażek.
Muszę uczciwie powiedzieć, że miałam dylemat czy opisywać tutaj tę książkę. A to dlatego, że gdy ją czytałam, to jakoś z lekka się „zdołowałam”. Jednocześnie nie mam wątpliwości, że jest to książka wartościowa i dobrze by było, aby każdy, kto przejmuje się swoją rolą wychowawcy, poznał metodę wychowywania bez porażek. Postanowiłam więc recenzję zamieścić prezentując zarówno to co, według mnie, jest w tej książce cenne, jak i podzielić się moimi dylematami.  A czytelnik, który swój rozum ma, zdecyduje co ma dalej czynić.
Zacznijmy więc od pozytywów! Gordon pisze przejrzyście, porządkuje swoje przemyślenia, nie skąpi przykładów. Książkę czyta się dobrze, szczególnie, jeśli przebrniemy przez pierwsze 50 stron i zaczynamy chwytać przekazywaną przez autora ideę. A idea niewątpliwie jest dobra: relacja między rodzicami i dziećmi ma być satysfakcjonująca dla obu stron, potrzeby zarówno dzieci, jak i rodziców powinny być brane w tej relacji pod uwagę. Konflikty, które są nieuniknione, mogą być tak rozwiązywane, że nikt nie czuje się pokonany. Brzmi obiecująco, prawda?
Od czego wiec zacząć, żeby tak wyglądały nasze kontakty z dzieckiem? Przede wszystkim od autorefleksji, której ta książka może naprawdę dobrze posłużyć. Wraz z autorem możemy się przyjrzeć poziomom akceptacji i braku akceptacji dla naszych dzieci. Możemy zanalizować nasz sposób komunikacji z dzieckiem, a dalej przyjrzeć się stosowanym metodom wychowawczym.

wtorek, 13 listopada 2012

Ekonomia dobra i zła


Autor: Tomas Sedlacek
Tłumacz: Dariusz Bakalarz
Wydawnictwo: Studio Emka
Warszawa 2012
Liczba stron: 360

 


 Cytat z książki
Kryzys wywołany zadłużeniem nie jest tylko kryzysem gospodarczym czy konsumenckim. Jest znacznie głębszy i szerszy. W naszej erze brak umiaru. (…) Nawołuję, abyśmy zdali sobie sprawę, że musimy być wdzięczni za to, co mamy. A naprawdę mamy dużo. 
(s. 335)     






Tym razem będzie o książce, której psychologiczną nazwać nie można, ale „rozwojową” na pewno. Niech nie odstrasza też tytuł ani podtytuł, który brzmi: W poszukiwaniu istoty ekonomii od Gilgamesza do Wall Street. Nie jest to typowa książka z dziedziny ekonomii. Jeśli już miałabym ją przypisać do jakiejś kategorii, co nie jest proste, to raczej powiedziałabym, że to książka dotycząca sfery wartości. Idąc za rozważaniami Sedlacka o historii myśli ekonomicznej, możemy zrewidować nie tylko naszą wiedzę o ekonomii czy podejście do pieniędzy, ale przede wszystkim hierarchię wartości. Możemy w pewnym sensie zobaczyć ile w nas dobra, a ile zła…Sam autor określa swoją książkę jako „niezdarną próbę zwrócenia uwagi na duszę ekonomii i gospodarki” (s. 336). Cóż, według mnie jest naprawdę zbyt skromny, bo cel swój osiąga, i to celująco!
Już dawno nie czytałam książki tego typu z tak „dziką fascynacją”. Zachwyciła mnie sama książka, ale, nie ukrywam, osoba autora również. Błyskotliwość wywodów, ogromna wiedza, i to wszechstronna, nie tylko z tytułowej ekonomii, a do tego jakaś trudna do nazwania umiejętność skłonienia do refleksji, to chyba najważniejsze walory Ekonomii dobra i zła.
Tomas Sedlacek to człowiek jeszcze młody (ur.1977), ale zaplecze zawodowe ma naprawdę imponujące. Był między innymi szefem doradców ekonomicznych prezydenta Vaclava Havla, członkiem Narodowej Rady Ekonomicznej, jest wykładowcą akademickim. Czytając książkę nie mamy wątpliwości, że autor ma wiedzę z ekonomii, filozofii, czy religii, a ponadto z historii literatury, od starożytnej poezji i mitów począwszy.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni


Autor: Bruno Bettelheim
Tłumacz: Danuta Danek
Wydawnictwo: WAB
Warszawa 2010
Liczba stron: 544




Cytat z książki:

Baśnie dają do zrozumienia, że pomyślne, pełne satysfakcji życie dostępne jest każdemu, mimo życiowych przeciwności – lecz jedynie wówczas, gdy nie ucieka się przed pełnymi niebezpieczeństw życiowymi zmaganiami (s.50).







Oto książka ze wszech miar cudowna i pożyteczna. Psychologia w najlepszym wydaniu! Bruno Bettelheim nie idzie na skróty. Jego książka to wynik wieloletniej pracy terapeutycznej z dziećmi, doświadczeń własnego rodzicielstwa i badań nad baśniami. To wszystko sprawia, że rozważania autora czyta się z zapartym tchem, niecierpliwie przechodząc do kolejnej strony. Trzeba jednak od razu zaznaczyć, że nie jest to książka typu „łatwa i przyjemna”.
            Jest to raczej lektura dla przynajmniej średnio-zaawansowanych. Trzeba pewnej podstawowej wiedzy psychologicznej, aby zrozumieć tę piękną skądinąd książkę. Bettelheim był psychoterapeutą dziecięcym pracującym w nurcie psychoanalizy. Cudowne i pożyteczne to swego rodzaju psychoanaliza baśni, „psychoanaliza” w jak najlepszym rozumieniu tego słowa. Na marginesie dodam, że Bettelheim walczył z uproszczeniami czy wręcz zniekształceniami w rozumieniu spuścizny Freuda (o tym traktuje książka Freud i dusza ludzka). Tak więc zabierając się do czytania, warto odłożyć na bok stereotypowe myślenie o psychoanalizie i związanych  nią pojęciach, takich jak na przykład: faza oralna, edypalna, konflikty edypalne, lęk kastracyjny itp.
            Jednak zdecydowanie bardziej niż wiedzy, do lektury tej książki, trzeba otwartości umysłu. Wtedy ksiązka Bettelheima może pomóc owe braki wiedzy nadrobić. Jak twierdzi Danuta Danek, tłumaczka książki, jest to „pełen konkretnych treści (…) osobiście poruszający elementarz psychoanalityczny dla wszystkich” (s. 5). Śmiem twierdzić, że jeśli ktoś sięga po Cudowne i pożyteczne to zamknięty umysł go nie dotyczy, bo zainteresowanie światem baśni, chęć ich lepszego rozumienia, wejścia w sferę baśniowej symboliki wymaga nastawienia na poznawanie świata i siebie. Tyle wyjaśnień wstępnych, a teraz do konkretów!

niedziela, 28 października 2012

Bajki rozebrane. Jak odnaleźć się w swojej baśni


Autor: Katarzyna Miller, Tatiana Cichocka
Wydawnictwo: Feeria
Łódź 2010
Liczba stron: 400



Cytat z książki
Baśń dzieje się zawsze. Choć nie zawsze jest opowiadana, nie zawsze odkryta, wiadoma. (s.397)

            




W poszukiwaniu siebie warto zajrzeć do bajek rozebranych przez Katarzynę Miller i Tatianę Cichocką. To sympatyczna książka będąca dialogiem dwóch kobiet, które zadają pytania i poszukują odpowiedzi. Odpowiedzi częściej udziela pani Kasia, pyta częściej pani Tatiana. Mimo to całość sprawia wrażenie przyjacielskiej rozmowy kobiet, które nie wahają się mówić o rzeczach trudnych, dotykają spraw wręcz egzystencjalnych, a jednocześnie potrafią się przy tej rozmowie również dobrze bawić. 
            Książka Bajki rozebrane napisana jest językiem przystępnym, dialogi toczą się wartko, nie brak poczucia humoru. Pod dostatkiem znajdziemy też twórczego spojrzenia na rzeczywistość i oczywiście na baśnie. Z tych wszystkich, wymienionych wyżej powodów, myślę, że książka ta może być świetnym wstępem do rozpoczęcia  korzystania ze świata baśni dla wzbogacenia swojego rozwoju osobowościowego, po prostu dla pełniejszego życia. Po lekturze Bajek rozebranych można swobodniej sięgnąć po książkę Cudowne i pożyteczne Bettelheima, której opis już niedługo zamieszczę.
            Niewątpliwym atutem książki jest według mnie osoba Katarzyny Miller. Tam gdzie ona się pojawia jest wesoło, radośnie, ale i twórczo, odkrywczo, a przede wszystkim niebanalnie. Tak jest też z tą książką, dlatego czyta się ją tak dobrze, a potem bardziej chce się żyć i częściej uśmiecha się do lustra. Przynajmniej ja tak miałam… Smaczku dodają piękne ilustracje, co nie jest częste w książkach dla dorosłych. Szkoda tylko, że nie do każdej opisywanej baśni… 

piątek, 26 października 2012

Para z dzieckiem


Autor: Zofia Milska-Wrzosińska
Wydawnictwo: J. Santorski & Co Agencja Wydawnicza
Warszawa 2005
Liczba stron: 242



Cytat z książki
Im więcej damy z siebie naszemu dziecku na początku, tym większa szansa, że będzie rosło bez naszej ciągłej pomocy i uwagi, nie będzie wymagało od nas ustawicznej troski i holowania przez życie – wyrośnie na samodzielnego oraz    szczęśliwego człowieka. (s. 22)




       Na książkę tę trafiłam w księgarni Taniej Ksiązki. Kosztowała mnie 6 złotych. Warta jest naprawdę zdecydowanie więcej. Gdyby rodzice mieli lektury obowiązkowe, ta powinna być pierwszą pozycją na liście! Wciąga niczym najlepsza powieść, a co najważniejsze nie pozostawia obojętnym. Refleksja nad swoim rodzicielstwem i związkiem obowiązkowa!
Ciekawa jest sama formuła książki. Są to listy czytelników Wysokich Obcasów oraz Dziecka i tekstów pani Zofii w tychże czasopismach publikowanych. Nie są to przedruki rubryki typu „Psycholog radzi”, z jakimi spotykamy się w wielu pismach. To rzetelny komentarz psychologiczny do opisanej w danym liście sytuacji. Niesamowite jak wiele autorka potrafi wyczytać z krótkiego listu, z kilku zdań, a jej interpretacje brzmią naprawdę wiarygodnie. Czytanie ułatwia błyskotliwość komentarzy, nazywanie rzeczy jasno i celnie, bez cienia psychologicznej nowomowy tak lubianej przez wielu dumnych z siebie psychologów.
Lektura ta choć niewielka, podejmuje cały szereg tematów związanych z byciem matką, ojcem, mężem czy żoną (tudzież partnerem w związku nieformalnym). Jest temat wielkich zmian po urodzeniu dziecka, kwestia decyzji o zostaniu rodzicem, problematyka relacji z partnerem i codziennego życia, dylematy wychowawcze, zdrada w związku czy trudne relacje z teściami i rodzicami. Jednym słowem o wszystkim, co w życiu rodzinnym bywa niełatwe.

Biegnąca z wilkami


Autor: Clarissa Pinkola Estes
Tłumacz: Agnieszka Cioch
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Poznań 2001
Liczba stron: 560




Cytat z książki
Kiedy kobieta na nowo utwierdza swój związek z pierwotną, zwierzęcą naturą, otrzymuje dar - wieczną, wewnętrzną mądrą opiekunkę (...), która prowadzi, przewodzi, podpowiada i przekonuje do korzystania z pełni życia w świecie zewnętrznym i wewnętrznym. 
(s. 16)
           
                        

         

Biegnąca z wilkami trafiła w moje ręce już pięć lat temu, gdy byłam w pierwszej ciąży, ale jako że książka ta wciąż jest mi bliska, postanowiłam ją tu opisać. Zresztą pięć lat temu nie prowadziłam bloga…To, co tu zamieszczam, nie jest więc recenzją „na świeżo”, a raczej wrażeniami i opiniami przetrawionymi przez czas, kolejne lektury i doświadczenia. Odroczone w czasie podzielenie się refleksją wydaje mi się w tym przypadku tym bardziej uprawnione, że Biegnąca z wilkami to książka, której się nie zapomina, ona pracuje w nas nawet, gdy już dawno leży z powrotem na półce.
            Jak napisałam, książkę czytałam będąc w ciąży, a dokładnie przez całą ciążę, prawie dziewięć miesięcy. Skończyłam kilka dni przed porodem. Ten aspekt czasowy ma tu znaczenie. Dojrzewało we mnie dziecko i ta książka. Myślę, że nie da się czytać tej książki, nie będąc w jakimś ważnym momencie dla swojej kobiecości, swojego rozwoju. Co do kwestii kobiecości, śmiem twierdzić, że jest to książka o kobietach dla kobiet i bardzo nielicznych mężczyzn. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby czytali ją mężczyźni, ale chyba nie będzie im łatwo…
Na razie krótko o czym jest te 560 stron druku. Jak pisze autorka, „książka ta to zbiór opowieści o kobietach, opowieści, które posłużą jako drogowskazy w podróży” (s. 31). A dokąd ta podróż? Autorka zaprasza nas do podróży w głąb nas samych, do świata naszej naturalnej psychiki, instynktownej natury, do Dzikiej Kobiety w nas. Tak więc jest to podróż najbliżej jak to możliwe i jednocześnie najdalej, na krańce świata. Nazywając to mniej literacko, w książce znajdziemy zbiór baśni, legend i mitów wraz z wnikliwym komentarzem Clarissy Estes. Wspólnym motywem opowieści są historie kobiet oglądane z perspektywy ich wewnętrznego rozwoju, życia w zgodzie ze sobą, ze swoimi potrzebami, odnajdywania siły w sobie, umiejętności wsłuchania się w głos intuicji, wewnętrznej mądrości, czyli po prostu z perspektywy Kobiety-Wilka.