piątek, 27 grudnia 2013

Człowiek w poszukiwaniu sensu


Autor: Viktor E. Frankl
Tłumacz: Aleksandra Wolnicka
Wydawnictwo Czarna Owca
Warszawa 2013
Liczba stron: 224






Cytat z książki
Człowiekowi można odebrać wszystko z wyjątkiem jednego – ostatniej z ludzkich swobód: swobody wyboru swojego postępowania w konkretnych okolicznościach, swobody wyboru własnej drogi. 
(s. 109)
           





W ten Świąteczny czas pragnę Wam przedstawić i z całego serca polecić najbardziej znaną książkę Viktora Frankla. Lektura to może niekoniecznie lekka, łatwa i przyjemna, ale za to jak bardzo wartościowa i jak niezmiernie pozytywna (bo słowo „optymistyczna” mi jakoś nie pasuje) pomimo tematyki, delikatnie mówiąc, trudnej emocjonalnie. Człowiek w poszukiwaniu sensu to Frankla Głos nadziei z otchłani Holokaustu. Głos mocny, jednoznaczny, głos za życiem.
Gdy pisałam o Woli sensu, zapowiadałam, że na pewno wrócę do Frankla. Ta książka to zdecydowana lektura „Nr 1” dla chcących poznać osobę i poglądy tego znanego psychoterapeuty. Tutaj istota logoterapii  przedstawia się nam od korzeni można by rzec. Tymi korzeniami jest obóz koncentracyjny, to czego Frankl doświadczył tam podczas trzyletniego pobytu, to, co obserwował u współtowarzyszy i wnioski, jakie z tych ekstremalnych przeżyć wyciągnął. Przyznaję, że nie pisze mi się o tej książce łatwo, choć przeczytałam jednym tchem i jestem pod absolutnym wrażeniem każdego słowa. Tylko, że Fankl pisze o rzeczach, które po ludzku nie mieszczą się w głowie, które dotykają do głębi… Tylko, że bardzo wyraźnie czuję, jak daleka droga mojego dojrzewania do takiego spojrzenia na życie, jakie reprezentuje Frankl… 
Człowiek w poszukiwaniu sensu to w sumie dwie główne części. 

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Kilka słów...


  Szalejące infekcje, zbliżające się Boże Narodzenie, wszystko to, co trzeba zrobić przed końcem roku, i tak oto grudzień zdecydowanie za półmetkiem, a na blogu tylko jedna recenzja… Obiecuję, że następna będzie zaraz po Świętach. Już mogę nawet zdradzić, że będzie obiecany Frankl.



A dziś zamiast książki kilka słów, trochę podsumowujących to, co dotychczas, trochę wybiegających do tego, co  przede mną. Przede wszystkim pragnę Wam podziękować za coraz liczniejsze odwiedziny mojego bloga, za wszystkie komentarze, maile, które od Was otrzymuję. W listopadzie minął rok odkąd Książka psychologiczna zaistniała w sieci. Ten czas przekonał mnie, że warto by blog taki, jak ten, istniał i rozwijał się. Wcale nie miałam takiej pewności, gdy ruszałam z moim pomysłem w tak, przyznaję, mało mi znany wirtualny świat, w którym, jak się okazało, spotkać można całkiem „realnych ludzi”.
Grudzień nie minął na blogu zupełnie leniwie. Jak może zauważyliście, przy recenzjach zaczęły pojawiać się tzw. buyboxy, czyli okienka przekierowujące do księgarni, w których możecie kupić polecane przeze mnie książki. Będzie mi niezmiernie miło, jeśli decydując się na zakup którejś z opisywanych przeze mnie książek, skorzystacie z owych okienek. Mogę wtedy otrzymać prowizję z dokonanej przez Was transakcji. Będzie to dla mnie wyjątkowo wymierny dowód docenienia mojego bloga.
I jeszcze słówko o planach. Wiem, że jak napiszę publicznie, to nie będę miała innego wyjścia i w najbliższym czasie plan zrealizuję. Pojawiły się zapytania od Was, które książki polecam szczególnie (bo przy coraz liczniejszych recenzjach nie jest to już oczywiste), oraz o  książki dotyczące konkretnego obszaru tematycznego. Powstanie więc zakładka typu „Najlepsze z najlepszych”, gdzie spróbuję (jak mi wyjdzie) polecane książki pogrupować tematycznie. A tak poza tym będą oczywiście kolejne recenzje. Mam nadzieję, że będzie w czym wybierać.


Na koniec moich przydługich kilku słów, składam Wam najserdeczniejsze życzenia dobrych Świąt Bożego Narodzenia. Niech w Waszych sercach zagości radość, nadzieja, a słowo  Miłość nie budzi żadnych wątpliwości. 


środa, 20 listopada 2013

Jedno oko na Maroko


Autor: Tomasz Kwaśniewski
Zdjęcia: Anna Bedyńska
Wydawnictwo Czarna Owieczka
Warszawa 2013
Liczba stron: 64
Wiek czytelnika: od 4 lat







Cytat z książki
Ta książka jest również o tym, żeby nie bać się pytać. W ogóle żeby nie bać się ludzi. Bo oni nie gryzą  
(s. 1)
           





Pamiętam scenkę rodzajową rozgrywającą się w kościele. Wyglądało to mniej więcej tak:
- Dziecko radośnie: Mamo, mamo! Dlaczego ten pan (tu następuje wskazanie palcem) nie ma wcale włosów?
- Matka z zażenowaniem: Ciiichooo.
- Dziecko głośniej: No, ale mamo, dlaczego on nie ma włosów???
- Matka sycząc: Masz być cicho! Bądź wreszcie cicho!
            Niestety Maluch nie dowiedział się dlaczego szacowny pan siedzący ławkę przed nim jest łysy. I pewnie wielu innych rzeczy, mniej lub bardziej odstających od tzw. normy, też się nie dowiedział. Nie on jeden. Ile razy słyszeliście jako dzieci, że nie wypada zadawać pewnych pytań, że lepiej nie patrzeć? Ile razy być może sami ulegliście zażenowaniu, gdy Wasze dziecko zadało „niewygodne pytanie”?

czwartek, 14 listopada 2013

Jedna rzecz


Autor: Gary Keller, Jay Papasan
Przekład: Piotr Cieślak
Wydawnictwo Galaktyka
Łódź 2013
Liczba stron: 238




Cytat z książki
To, co osiągniesz dziś, jutro będzie cię wspierać, albo ograniczać.  (s. 93)
           





Byłam ciekawa książki przedstawianej jako „krok dalej w minimalizmie”. Trochę się już naczytałam z tej dziedziny. I cóż, tak jak sama filozofia minimalizmu nie budzi moich zastrzeżeń, a wręcz wydaje mi się mocno pociągająca, to już  medialne przedstawiane tej postawy życiowej odrzuca mnie na sporą odległość. Bo minimalizm, który stał się modą, trendem godnym naśladowania, staje się paradoksalnie zbiorem gadżetów, listą zadań. Taki minimalizm owszem zachęca do zrobienia porządków w szafie, to prostoty w odżywianiu, ale już nie mówi o tym, jak się to przekłada na sferę wartości. W takim minimalizmie nie ma miejsca na przyjrzenie się dlaczego żyjemy tak, jak żyjemy, jaką motywacją kierujemy się otaczając się określonymi ludźmi i przedmiotami. Dla mnie minimalizm jako filozofia życiowa zawiera odniesienie do sfery wartości, do „mędrców”, którym udało się realizować tę filozofię na co dzień.  Tak więc przysiadłam do lektury Jednej rzeczy z pewną dozą podejrzliwości. Choć od razu muszę przyznać, że okładka bardzo przypadła mi do gustu.
W ogóle może zacznę od strony graficznej, bo jest ona niewątpliwym atutem. Książka wydana jest pięknie acz prosto, czyli tak, jak być powinno. Układ tekstu pomaga uporządkować sobie czytane treści. Zaznaczone czerwoną czcionką cytaty wpadają w oko i zapadają w pamięć, podobnie jak liczne ryciny. Jedyne na co będę narzekać to to, że wydawca wyręczył mnie w podkreślaniu ważnych kawałków tekstu. Te wprowadzone już podkreślenia trochę mi przeszkadzały, bo jako „Zosia-samosia” wolę sama zaznaczyć, co dla mnie ważne. 
No tak, tylko o czym właściwie jest ta książka, zapytacie. Cóż… o jednej rzeczy… W skrócie nazwałabym to sztuką koncentracji energii na tym, co ważne.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Dogadać się z dzieckiem


Autor: Joanna Berendt, Magdalena Sendor
Wydawnictwo CoJaNaTo
Warszawa 2013
Liczba stron: 144






Cytat z książki
Metoda, którą Wam przekazujemy, nie jest bowiem techniką manipulacji, wpływu na innych, a budowania kontaktu.  (s. 41)
           





To już kolejna książka z nurtu Porozumienia Bez Przemocy, którą chcę Wam zaprezentować. Jest to jednak pod kilkoma względami pozycja w tej dziedzinie  wyjątkowa.  Choć świat robi się coraz mniejszy, dalekie kraje bardziej dostępne, to myślę, że dla wielu osób może mieć znaczenie to, że książka napisana jest po polsku i przystaje do polskich warunków. Ponadto Dogadać się z dzieckiem stanowi ciekawe i zgrabne (nie mogę znaleźć innego słowa) połączenie nurtu PBP i metod coachingowych. Książka sprawia wrażenie spójnej, kolejne rozdziały są logicznym następstwem poprzednich.
Gdy pisałam o Wychowaniu w duchu empatii Rosenberga zaznaczałam, że jest  „raczej inspiracją do rodzicielskich poszukiwań niż gotowym narzędziem”. Dogadać się z dzieckiem ma cechy narzędzia,  choć na pewno, co podkreślają autorki, nie jest to instrukcja obsługi dziecka. To raczej przewodnik po własnym rozumieniu rodzicielstwa i próba podpowiedzi, jak budować relację z dzieckiem, która będzie oparta na zaufaniu, zrozumieniu i bliskości.  Urzekła mnie forma książki, krótkie rozdziały przedstawiające w przestępny sposób idee Porozumienia Bez Przemocy, konkretne przykłady „z życia wzięte” i propozycje ćwiczeń dla czytelnika.
Na owych ćwiczeniach chciałabym się chwilę skupić. Pisałam już chyba kilka razy przy okazji innych recenzji, że często mam opór wobec tego typu „zadaniówek”. Tutaj jednak jest inaczej, a nawet dokładnie przeciwnie. Autorki proponują rodzicom przede wszystkim autorefleksję, bez tzw. wydziwiania, wyszukanych form analizy psychologicznej, ot pytania ku refleksji. I to mi się podoba! Co równie ważne, trzymają się w owych zadaniach głównego adresata książki, czyli rodzica. Nie mają pomysłów na „męczenie” dzieci ćwiczeniami rozwijającymi empatię, co w niektórych książkach z nurtu PBP niestety się zdarza. To mnie przekonuje o autentyczności głoszonych przez nie tez i, tym samym, jest dowodem, że książka jest rzeczywiście „kursem empatycznych relacji rodzic-dziecko”.

wtorek, 29 października 2013

Jesień liścia Jasia

Autor: Leo Buscaglia
Przekład: Ewa Wojtych
Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne
Gdańsk 2011
Liczba stron: 46
Wiek czytelnika: od 5 lat






Cytat z książki
Jesień to czas, kiedy liście przeprowadzają się do innego domu. Niektórzy nazywają to umieraniem 
 (s. 28)
           





Wiele słyszałam o książce Jesień liścia Jasia, bardzo wiele pozytywów! To pozycja, która weszła do kanonu książek przybliżającym dzieciom tematykę śmierci i umierania. W podtytule czytamy, że jest to Opowieść o życiu dla małych i dużych. W pełni się z tym zgadzam. To książka również dla osób dorosłych. Bo także dla nas dorosłych przecież często nie jest oczywiste, że śmierć jest częścią życia. I chyba przede wszystkim dorosłym, bez cienia żadnych wątpliwości, polecam lekturę Jesieni liścia Jasia, szczególnie w kontekście zbliżających się świąt listopadowych. Jeśli chodzi o dzieci, to na pewno nie jest to lektura do samodzielnego czytania. Książka wymaga, według mnie, mądrej obecności dorosłego.
Najpierw przeczytałam historię liścia Jasia sama, dopiero potem czytałam synowi.  Gdy czytałam sama byłam zachwycona głębią treści, sposobem przekazu, a także pięknym wydaniem. Opowieść ubarwiają zdjęcia przyrody i oczywiście liści w różnych porach roku. Książkę bierze się do rąk z przyjemnością, chciałoby się przerzucać kartki w tę i z powrotem.
Gdy czytałam z dzieckiem, pojawiły się we mnie inne emocje. Poza zachwytem książką, pojawiło się poruszenie, coś zaczęło ściskać za gardło. Może zadziałało czytanie na głos, może to że wspólnie z dzieckiem, które żywo przeżywało historię Jasia. Jedno jest pewne, był to czas ważny zarówno dla mnie, jak i dla syna.  

poniedziałek, 21 października 2013

Emocje ujawnione


Autor: Paul Ekman
Przekład: Wojciech Białas
Wydawnictwo HELION (Sensus)
Gliwice 2012
Liczba stron: 296






Cytat z książki
Emocje decydują o jakości naszego życia. Mamy z nimi do czynienia przy każdej relacji, która jest dla nas ważna(…) Mogą one ocalić nam życie, ale mogą również powodować prawdziwe szkody. 
 (s. 13))
           



Gdybym nie znała nazwiska autora, to pewnie nie skusiłabym się na lekturę książki Emocje ujawnione. Zniechęciłby mnie podtytuł, który brzmi: Odkryj, co ludzie chcą przed Tobą zataić, i dowiedz się czegoś więcej o sobie. Do tego wszystkiego, na okładce czytamy jeszcze o „magii emocji”. Wszystko to kojarzy się z kiepskim poradnictwem, a właściwie pseudo-poradnictwem w dziedzinie tzw. rozwoju osobistego, a raczej w opanowywaniu sztuki manipulowania innymi. Nazwisko autora sugerowało mi, że zawartość książki może być jednak inna. Paul Ekman jest profesorem psychologii, zajmującym się badaniem świata ludzkich emocji dłużej niż ja żyję na tym świecie.  Jest niekwestionowanym autorytetem w badaniach nad ekspresjami mimicznymi, czyli nad tym, jak emocje uwidaczniają się na twarzy. Pamiętając to wszystko, jeszcze z czasów studiów, postanowiłam dać Emocjom ujawnionym szansę.
Jako, że okazało się, że to jednak nie książka typu poradnik, to lektura trochę mi zajęła. Czytałam, co jakiś czas robiąc krok w tył, bo, żeby dotarły do mnie czytane treści, musiałam przypomnieć sobie te już przeczytane. I nie jest to zarzut! Autor opiera się na swoich wieloletnich badaniach naukowych, dostarcza solidną dawkę wiedzy. Jeśli ktoś oczekiwałby po lekturze tej książki, że odkryje, jak manipulować innymi, jak odkrywać, to, co inni zataili i korzystać z tego dla swoich celów, to raczej się zawiedzie. Podtytuł jest jednak mylący! Należałoby dla ścisłości dodać, że podtytuł w polskiej wersji jest mylący, bo ten w oryginale brzmi: Recognizing faces and feelings to improve communication and emotional life. Nie jestem tłumaczem, i daleko mi do takiej znajomości angielskiego, ale przetłumaczyłabym to jednak inaczej. Rozumiem, że chodzi o to, by książka sprzedawała się również poza środowiskiem akademickim, które zna nazwisko Ekmana, ale czy to aby na pewno adekwatny sposób promowania tego, co autor chce przekazać czytelnikom? 

czwartek, 19 września 2013

Rozmowy z Karolcią czyli coaching przy herbacie

Autor: Maciej Bennewicz
Wydawnictwo Studio Emka
Warszawa 2013
Liczba stron: 324





Cytat z książki
Dostawcami kreatywności, zmiany, nowych poglądów, a także technologii są w naszych rodzinach najczęściej dzieci. Nasi  naturalni coachowie.  (s. 17))
           





Już dawno myślałam o tym, że „coś z Bennewicza” warto by może poczytać i Wam o wrażeniach z lektury napisać. Jako, że mam syna Karola i córkę Karolinę, to padło na ten tytuł, bo już siłą skojarzeń brzmiał pozytywnie. W świecie coachingu nazwisko Macieja Bennewicza znane jest szeroko i nie bez powodu, bo niewątpliwie ma on wiele do powiedzenia, a tym, co mówi, potrafi pobudzić neurony odbiorcy. W świecie blogowym również jest to postać znana. Blog przez niego prowadzony odwiedzany jest z taka częstotliwością, że tylko pozazdrościć…
Bennewicz pisze obrazowo, błyskotliwie i robi to, co dobry coach czynić powinien, zaprasza czytelnika w podróż ku większej świadomości siebie, ku zmianie na lepsze. Czym jest „lepsze”-  zapytacie? A odpowiedzcie sobie sami! Zdefiniujcie cel podróży, Wasze „lepsze”. Rozmowy z Karolcią to sposób na wyprawę, która jest wysiłkiem i odpoczynkiem jednocześnie, gdzie trud dostarcza radości, gdzie można uruchomić poważną refleksję i zdrowy humor. Warto zaparzyć sobie dobrą herbatę i zasiąść do lektury. Nadchodząca jesień nastraja do tego idealnie.
Na książkę składa się cykl rozmów na „życiowe tematy” wujcia (autora) i Karolci (uosobienia dziecięcej kreatywnej, zadającej pytania, natury). Uczynienie główną bohaterką ośmioletniej dziewczynki to dla mnie główny atut Rozmów z Karolcią. Z tego powodu polecałabym tę książkę wszystkim rodzicom, a szczególnie tym, którym trudno znieść dociekliwość małych Pytalskich. Autor pokazuje nam, że warto dzieci traktować poważnie, wsłuchiwać się w to, co mówią i to, czego powiedzieć nieraz nie potrafią. To doskonała lekcja uczenia się od dzieci. Sama się zastanawiam, ileż to już razy uciekałam na wagary zamiast z takich lekcji udzielanych mi przez syna skorzystać. Ech...! 

poniedziałek, 9 września 2013

Wola sensu


Autor: Viktor E. Frankl
Tłumacz: Aleksandra Wolnicka
Wydawnictwo Czarna Owca
Warszawa 2010
Liczba stron: 256





Cytat z książki
Logoterapia uczy, że nawet tragiczne i negatywne aspekty życia, jak na przykład nieuniknione cierpienie, mogą zamienić się w triumf ludzkiego ducha, pod warunkiem ze przyjmiemy odpowiedni stosunek do sytuacji, w której się znaleźliśmy.  
(z okładki)
           



To czas, gdy zadaję sobie nie mające prostych odpowiedzi pytania. Nie łatwy czas pytań o sens… Na szczęście są książki Viktora Frankla, bardzo sensowne książki! Dziś chcę napisać o jednej z nich, choć o kolejnych z dużym prawdopodobieństwem za czas jakimś też co nieco tu będzie. Wola sensu to lektura dla poszukujących sensu i dla tych, którzy pomagają innym odnaleźć ich sens. W książce tej Frankl przedstawia, jak głosi podtytuł, Założenia i zastosowanie logoterapii. Choć autor pisze naprawdę fascynująco, to myślę, że ta akurat książka, sprawdzi się przede wszystkim u osób pomagającym innym. Tak więc dedykuję ten wpis tzw. pomagaczom (niekoniecznie tylko psychologom czy psychoterapeutom). Mam nadzieję, że pozostali czytelnicy bloga mi wybaczą J Jak już wspomniałam, będzie na tym blogu o twórczości Frankla więcej. Postaram się wtedy przybliżyć tego wybitnego psychoterapeutę również osobom, które czytają książki psychologiczne przede wszystkim w ramach rozwoju własnego.
Po tym przydługim wstępie „tłumaczącym się” przechodzę do Woli sensu. Myślę, że warto krótko wyjaśnić, czym jest logoterapia, bo spotkałam się już z tym, że osoby, które słyszą o Franklu jako twórcy logotearpii po raz pierwszy, myślą, że to jakiś logopeda. Wyjaśniam więc, że logoterapia to szkoła psychoterapii zaliczana  do nurtu egzystencjalnego. Jest jednak ważne założenie w koncepcji Frankla, które odróżnia ją od większości szkół egzystencjalnych, a mianowicie płynące z niej pozytywne przesłanie o człowieku i życiu. Frankl podkreśla, że ważne jest nie tylko skupienie na pojęciu bycia (ontos), ale na logos, czyli, w jego tłumaczeniu, sensie (stąd nazwa logoterapia). Jego system terapeutyczny opiera się na trzech koncepcjach, wzajemnie ze sobą powiązanych: koncepcji wolnej woli (mamy wybór), woli sensu (człowiek dąży do poczucia sensu) i koncepcji sensu życia (życie ma sens, dla każdego niepowtarzalny, trzeba go „tylko” odkryć).

niedziela, 1 września 2013

W głębi kontinuum

Autor: Jean Liedloff
Tłumacz: Cezary Urbański
Wydawnictwo Mamania
Warszawa 2010
Liczba stron: 186





Cytat z książki
Gdy w pełni rozpoznamy konsekwencje tego, jak traktujemy niemowlęta, dzieci, samych siebie i innych, gdy nauczymy się szanować prawdziwą naturę naszego gatunku, z pewnością odkryjemy, że mamy w sobie niesłychany potencjał radości.  (s. 186)
           





Oto książka, której nie mogło zabraknąć na tym blogu. Długo zbierałam się do recenzji, ale nie mogłam jakoś napisać jej tak od razu po przeczytaniu. To, co przeczytałam pracowało we mnie w swoim rytmie i musiało dojrzeć do nazwania słowami. Nadal pewne treści pozostają dla mnie otwarte do dalszych rozważań, weryfikacji, prób odniesienia do tego, czego doświadczam w swoim życiu, co obserwuję u innych. Zresztą, to chyba książka, której nie da się tak po prostu przeczytać „na chłodno”, a potem odłożyć na półkę i zapomnieć.  No chyba, że ma się wyjątkowo silne mechanizmy obronne…
W głębi kontinuum to zdecydowanie lektura dla każdego rodzica, któremu zależy na dobru swojego dziecka. Nawet jeśli może nie za wszystkim łatwo się będzie zgodzić, znać po prostu należy i kropka! Ostrzec muszę, że książka nie jest najłatwiejsza w odbiorze. Absolutnie nie jest to sympatyczny poradnik dla zagubionych mam. Jean Liedloff przedstawia czytelnikowi swoją koncepcję wychowywania dzieci (choć wychowywanie nie jest tu najlepszym słowem), którą nazywa koncepcją kontinuum. Na jej poglądy wpływ wywarło życie wśród Indian z plemienia Yequana, kiedy to miała okazję nie tylko obserwować, ale i uczestniczyć w ich życiu, „życiu zgodnym z naturą” można by powiedzieć. To, co pisze przeczy poglądom, że nie istnieje coś takiego jak instynkt macierzyński. Może po prostu nie dopuszczamy go do głosu? Autorka namawia nas do posłuchania swojego wewnętrznego głosu w relacjach z sobą, innymi ludźmi, a przede wszystkim z własnymi dziećmi. Na marginesie warto dodać, że W głębi kontinuum to początki nurtu rodzicielstwa bliskości na Zachodzie. 

piątek, 2 sierpnia 2013

MAMO DASZ RADĘ Macierzyństwo od A do Z

Autor: Dorota Smoleń
Wydawnictwo Pestka
Gdynia 2011
Liczba stron: 132






Cytat z książki
Nie żałuję lat spędzonych z dziećmi w domu, ale też nie nazwę tego czasu sielanką czy celebrowaniem macierzyństwa. W moim przypadku było to raczej miotanie się między zajmowaniem się dziećmi, a wielką potrzebą samorealizacji…  (s. 48)
           



Trochę się naczekała niniejsza książka na to, żebym Wam o niej napisała. Dostałam ją jeszcze w lutym jako jedną z nagród za recenzję Macierzyństwa bez lukru. To, że u mnie na półce ciągle sterta do przeczytania, to fakt, ale nie jest to pełne wyjaśnienie mojej zwłoki. W końcu przez ten czas sporo książek się na bloga „dopchało”, a ta dopiero teraz. Niewątpliwie ważne są moje pobudki egoistyczne. Często wygrywają książki, które na dany moment są mi samej rozwojowo potrzebne. A tutaj mam poczucie, że to, o czym pisze autorka, trochę już za mną. Pomyślałam sobie jednak, że blog ma czytelników różnych i potrzeby mogą być różne. Więc jednak o książce Mamo dasz radę napiszę z dedykacją dla wszystkich mam pierwszorazowych (dla Ciebie Izek szczególnie – taka mała prywata na blogu :-)).
Muszę na początku lojalnie uprzedzić, że nie jest to książka, którą określiłabym mianem psychologicznej. To raczej poradnik z zakresu macierzyństwa, który dotyka obszarów psychologii, ale nie jest to dominujący wątek. Jak jednak napisałam wyżej, książkę proponuję pierwszorazowym mamom. Jeszcze mgliście pamiętam, ile obaw i dylematów rozgrywa się w głowie świeżo upieczonej mamy. W takich sytuacjach czasem przydają się konkretne życiowe rady, jakie możemy znaleźć w książce Doroty Smoleń. 

czwartek, 18 lipca 2013

BOGATY albo BIEDNY po prostu różni mentalnie


Autor: T. Harv Eker
Tłumacz: Witold Turopolski
Wydawnictwo Studio EMKA
Warszawa 2012
Liczba stron: 162





Cytat z książki
Musisz być przekonany, że to ty tworzysz swój sukces, że to ty tworzysz swoją przeciętność, i że to ty tworzysz trudności, jakie masz z pieniędzmi. Świadomie lub nieświadomie, ale zawsze ty. 
 (s. 53)
           




Książkę Bogaty albo biedny polecała mi moja przyjaciółka już jakiś czas temu. Wydawnictwo Emka odpowiedziało pozytywnie na moją prośbę o egzemplarz. Wszystko sprzyjało temu, żebym zabrała się do lektury. A jednak książka przeleżała trochę czasu na półce… Nic nie dzieje się przypadkowo – już od dawna w to nie wątpię. Skoro nie czytam, to jest tego powód. Diagnoza: opór. Tylko przed czym ten opór? Czyżbym obawiała się, że lektura będzie dla mnie w jakimś sensie trudna, że zmusi mnie do jakiś refleksji na swój temat, że wywoła emocje, albo, o zgrozo, zachęci do zmiany (to straszne słowo: ZMIANA!)? Cóż, wszystkie odpowiedzi są prawidłowe…
Piszę na gorąco, zaraz po przeczytaniu, bo tym razem nie mogę czekać ani chwili, żeby uporządkować sobie to, co przeczytałam. Raczej mam spory dystans do literatury z obszary, tzw. inteligencji finansowej. Te wszystkie hasła nawołujące do bogacenia się zawsze wydawały mi się płytkie, na wskroś egoistyczne, a często po prostu durne i nie warte uwagi. Oczywiście często tak jest. Tylko, że w każdej dziedzinie są książki bardziej i mniej wartościowe. A ja z jakiś przyczyn całą tematykę wrzucałam do kosza… Teraz już wiem, że niestety mój schemat pieniędzy nie wygląda najlepiej.
Schemat pieniędzy to ważne pojęcie z książki Ekera. Autor proponuje nam przyjrzenie się temu, jak zostaliśmy niejako zaprogramowani, aby myśleć w konkretny sposób o pieniądzach, bogactwie, biedzie itd. Bardzo mi się to kojarzy z tzw. scenariuszem czy skryptem życiowym – znanym z nurtu analizy transakcyjnej. Mamy przypisane pewne kwestie, role, akcja toczy się w określony sposób, zmierzając do określonego w scenariuszu końca (the end). Smutne? Tak, dosyć często smutne. To wyjaśnia historie totolotkowych milionerów, którzy zostają z niczym albo nawet z długami.

niedziela, 14 lipca 2013

Kup kochance męża kwiaty


Autor: Katarzyna Miller
Wydawnictwo Zwierciadło
Warszawa 2011
Liczba stron: 240






Cytat z książki
Sądzimy, że zdradzani jesteśmy dopiero jako dorośli. Nie przychodzi nam nawet na myśl, że zdradzani jesteśmy od początku naszego życia (s. 28)
           





Rozpoczęłam od cytatu, delikatnie mówiąc, smutnego.  Bez obaw, mimo, że temat jest, jak sama autorka przyznaje, „niezwykle trudny i smutny”, to ostatecznie zmierzać będziemy ku pokrzepieniu serc. Proszę więc pokonać opór przed rozważaniami o zdradzie i być może przed wydającym się absurdalnym zaleceniem z tytułu książki. Zanim ocenicie, przeczytajcie do końca recenzję – o to tylko Was proszęJ
Kup kochance męża kwiaty – brzmi z lekka dziwnie. Czy już rzuciłyście w myślach, a może i na głos „Co?! W życiu nigdy!”. A może powiedziałyście coś jeszcze bardziej dosadnego? A może uważacie, że to książka, która Was nie dotyczy, bo nie byłyście i nie jesteście zdradzane? Cóż, zależy jak rozumiemy zdradę… Z całą pewnością jest to doskonała lektura, dla tych, które zdrady doznały – lektura otwierająca oczy, pozwalająca spojrzeć na sytuację z innej perspektywy, ale też kojąca i przynosząca nadzieję. Jednak nawet, jeśli temat zdrady w rozumieniu podstawowym (czyli seksualna zdrada dokonana przez męża, partnera) nas nie dotyczy, książka może być ciekawa i wnosząca w nasze tzw. relacje intymne nowe spojrzenie.
Katarzyna Miller ma tę cudowna umiejętność pisania o rzeczach ważnych i poważnych w sposób lekki, ale nie spłycający. Już pisałam, że lubię czytać jej książki i felietony. Jakiś czas temu byłam też na jej wykładzie. Niezmiennie polecam innym zapoznawanie się z jej książkami.  Do lektury Kup kochance męża kwiaty również mogę spokojnie zachęcać wszystkie panie, które chcą być tak po prostu, po ludzku, szczęśliwe, niezależnie od tego, co je dotychczas w życiu spotkało. 

środa, 3 lipca 2013

COACHING ZDROWIA Twoje życie w twoich rękach


Autor: Monika Zubrzycka-Nowak, Katarzyna Rybczyńska
Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne
Sopot 2013
Liczba stron: 160


Cytat z książki
Bywa, że łatwiej zaprosić do współpracy swoje ciało i zachorować, niż zająć się rozpoznaniem własnych doznań, nazwaniem emocji czy zdefiniowaniem własnych granic w relacji z szefową lub partnerem . 
(s. 13)
           
Dopada was czasem przeziębienie, znienacka rozkłada grypa, kręgosłup daje się we znaki? Czujecie się bezwolnymi ofiarami agresywnych wirusów? Ludzie Was denerwują, a ZUS szykuje dla Was fatalną starość? Jak myślicie o swoim zdrowiu, samopoczuciu, o Życiu? Jeśli chcecie się przyjrzeć tematowi zdrowia rozumianego jako coś więcej niż brak choroby, sięgnijcie po Coaching zdrowia.
Na zdjęciu powyżej widać rycinę, która pochodzi z opisywanej dziś przez mnie książki. To takie skrótowe zobrazowanie jej głównego przesłania, że jesteśmy jednością, nasze ciało, emocje, rozum, a także duchowość to naczynia połączone. Autorki zapraszają nas na „coachingową ścieżkę zdrowia” i, jak to w coachingu bywa, więcej znajdziemy tu pytań niż odpowiedzi. Cel to pobudzenie czytelnika do myślenia, do spojrzenia na kwestę zdrowia z szerszej perspektywy i do poszukania strategii polepszenia swojego samopoczucia, a właściwie całego funkcjonowania.
Książka napisana jest językiem przystępnym, obrazowym. Bez wątpienia przekaz autorek jest komunikatywny i zapadający w pamięć. Układ książki jest, jak dla mnie, logiczny, uporządkowany. Zaczynamy od przyjrzenia się swojej definicji zdrowia, następnie przechodzimy do poziomów zarządzania swoim zdrowiem, zaczynając od najbardziej podstawowego fizycznego, a kończąc na duchowym.

niedziela, 23 czerwca 2013

Rodzicielstwo przez zabawę

Autor: Lawrence J. Cohen
Tłumacz: Anna Rogozińska
Wydawnictwo Mamania
Warszawa 2012
Liczba stron: 348




Cytat z książki
Tak naprawdę musimy zapewnić dziecku bezpieczeństwo i postawić obiad na stole – poza tym ono chce i potrzebuje tylko tego, żebyśmy się rozluźnili. Nie ma sensu zostawiać zabawy innym, którzy podobno „są w tym lepsi”. Dlaczego mielibyśmy pozbawiać się całej tej przyjemności? 
(s. 27)
           




Lektura Rodzicielstwa przez zabawę wywołała u mnie sporo śmiechu i tak samo wiele chwil refleksji. Przedstawiam Wam książkę, po którą warto sięgnąć, jeśli chcemy zrozumieć świat dziecięcej (a może po przeczytaniu książki już nie tylko dziecięcej) zabawy. Autor, Lawrence Cohen, jest doktorem psychologii specjalizującym się w terapii rodzin i dzieci przez zabawę. Z tego, co pisze, ma też doświadczenie w terapeutycznej pracy z dorosłymi, między innymi sprawcami przemocy. Myślę, że refleksje płynące z pracy z dorosłymi bardzo ubogaciły jego koncepcję realizowania rodzicielstwa. Sama zresztą mam poczucie, że moja praca w terapii uzależnień, rozświetliła mi czego potrzebują dzieci, mimo, że pracuję z osobami często około 40-50 roku życia.
Z opisu książki możemy się dowiedzieć, że jest ona przeznaczona, zarówno dla osób lubiących dziecięce zabawy, jak i tych, którzy bawić się nie lubią lub nie potrafią (albo jedno i drugie). Znam więcej osób z tej drugiej kategorii, niestety... Jakoś tak się dzieje, że dorosłość kojarzy nam się z „byciem człowiekiem poważnym”, czytaj: nie byciem śmiesznym, a więc nie byciem spontanicznym, gotowym do zachowań niekonwencjonalnych. Może dlatego, że nikt się z nami nie bawił? Poważę się na tezę, że Rodzicielstwo przez zabawę to książka, która może mieć dobroczynny wpływ nie tylko na kwestie tego jak, jako rodzice, wychowujemy dzieci, ale jak nam jest ze samym sobą. Wrócę jeszcze raz to tematu uzależnień. Gdy nie ma umiejętności zabawy, z „pomocą” przychodzi alkohol czy narkotyki, bo człowiek (mały i duży) potrzebuje chwil odreagowania, wyrażenia emocjo o różnym natężeniu, chwil, kiedy może czuć się wolny, nieskrępowany konwenansami, zasadami czy  oceną.  Potrzebujemy zabawy, żeby żyć, rozwijać się i po prostu, żeby być szczęśliwym. 

piątek, 14 czerwca 2013

Smocze opowieści


Autor: Dagna Ślepowrońska
Ilustracje: Aneta Krella-Moch
Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne
Sopot 2009
Liczba stron: 72
Wiek czytelnika: od ok. 5 lat
  






Cytat z książki
Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma rzekami żył sobie smok Kocanka, który bardzo łatwo się wzruszał . (s. 5)         





Jest taki etap w rozwoju, kiedy dzieci uwielbiają smoki i dinozaury. Mogą bez końca przewracać kartki z ilustracjami dinozaurów i słuchać opowieści o smokach. W te zainteresowania świetnie wpisują się Smocze opowieści Dagny Śleopwrońskiej. Książka ta spodoba się dzieciom, bo opowiadane historie są ciekawe, zabarwione poczuciem humoru i przede wszystkim zanurzone w dziecięcym rozumieniu świata. Rodzice też będą ukontentowani, bo książka ma walor terapeutyczny, uczy wyrażania uczuć, radzenia sobie z emocjami, a tego przecież rodzice chcą nauczyć dzieci, choć nie zawsze wiedzą jak to zrobić.
Autorka jest psychologiem, terapeutką rodzinną i autorką książek dla dzieci. Swoją wiedzę wykorzystała tworząc bohaterów Smoczych opowieści. Kolejne rozdziały to przygody smoków, o często wiele mówiących imionach, borykających się z problemami, które nieobce są w większej lub mniejszej mierze każdemu dziecku. Mojemu synowi szczególnie przypadł  do gustu smok Ciemnota, który potrzebował oświecenia, żeby zobaczyć że świat nie jest jego wrogiem oraz szukający przyjaźni Tymianek. Mnie urzekły przygody płaczliwego smoka Kocanki i strachliwego Osiki.
Warto przeczytać dziecku wszystkie opowieści, choć możemy też wybrać smoka odpowiedniego do sytuacji, jaką przeżywa dziecko. Ważne tylko, aby nie zepsuć wymowy historii „rodzicielskim marudzeniem”. Autorka tak skonstruowała książkę, że naprawdę nie trzeba już wyjaśniania, dopowiadania, chyba, że dziecko samo dopytuje.  Piszę o tym, bo sama wiem, jaka to pokusa, żeby zadbać, aby dziecko „dobrze zrozumiało”, to co mu czytam. Niech rozumie tak, jak chce! 

piątek, 31 maja 2013

To ja zabrałem twój ser – recenzja i KONKURS


Autor: Deepak Malhotra
Tłumacz: Dariusz Bakalarz
Wydawnictwo Studio EMKA
Warszawa 2013
Liczba stron: 116







Cytat z książki
Problem nie polega na tym, że myszy są w labiryncie, tylko na tym, że labirynt jest w myszach. (s. 80)
           





Kilka miesięcy temu pisałam o książce Spencera Johnsona Kto zabrał mój ser?. Dziś chcę Wam przybliżyć książkę Deepaka Malhotry To ja zabrałem twój ser, która reklamowana jest jako „błyskotliwa replika” na tę pierwszą. Gdy przeczytałam opis tej książki na stronie Wydawnictwa Emka, wiedziałam, że muszę ją mieć! Oczywiście również po to, żeby przedstawić ją Wam na bloguJ
Dla mnie lektura Kto zabrał mój ser? była, jak pisałam, bardzo odżywcza. Książka mi się podobała i nie miałam większych zastrzeżeń. Dlatego tym bardziej zainteresowało mnie, że ktoś kwestionuje jej założenia. Byłam ciekawa, czego z kolei dowiem się z To ja zabrałem twój ser i czy zmienię zdanie o Kto zabrał mój ser?. Efekt końcowy jest taki, że podobają mi się obie książki. Według mnie one, wbrew pozorom, nie przeczą sobie, a raczej się uzupełniają. O ile oczywiście nie czytamy ich w sposób uproszczony i bezrefleksyjny.
Autor książki To ja zabrałem Twój ser uważa, że przesłanie Johnsona z KZMS jest niebanalne, ale jest też niepełne, a nawet niebezpieczne. Przypomnę, że dzięki bohaterom Kto zabrał mój ser? dowiadujemy się, że zmiany są nieuchronne, często pozostają poza naszą kontrolą i jeśli chcemy być szczęśliwi (mieć ser) to musimy na owe zmiany reagować i sami się zmieniać. I jak tu się z taką tezą nie zgadzać, prawda? To ja zabrałem twój ser na plan pierwszy wysuwa inny wątek. Właściwie dopiero czytając tę książkę dotarło do mnie, że KZMS można odczytać zupełnie inaczej niż ja. Że owo reagowanie na zmiany ktoś może odczytać jako bezrefleksyjne przystosowanie.

poniedziałek, 27 maja 2013

ROZWÓJ DZIECKA Od 3 lat do 6 lat


Autor: Thomas B. Brazelton, Joshua D. Sparrow
Tłumacz: Anna Kacmajor, Agata Sulak
Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne
Sopot 2013
Liczba stron: 512






Cytat z książki
Rodzice, którzy piętnują zachowanie dziecka, nie starając się dociec jego przyczyn, tracą okazję do poznania swojego syna czy córki (s. 233)
           




W kwietniu pisałam o pierwszym tomie Rozwoju dziecka dwóch amerykańskich autorów, pediatry Thomasa Brazeltona i psychiatry dziecięcego Joshuy Sparrowa. Zapowiadałam wtedy, że „w najbliższym czasie” będzie recenzja tomu dotyczącego przedszkolaków. Niniejszym ogłaszam, że „najbliższy czas” właśnie nadszedł. Choć trochę mu to zajęło…
 Od razu, bez zbędnego wstępu, napiszę, że i tę część Wam bardzo polecam. Tak się składa, że jedno z moich dzieci jest małym tuptusiem, a drugie pełnym energii przedszkolakiem. Tym samym oba tomy były dla mnie bardzo interesujące i nie będę się zastanawiać, który lepszy. Jeśli tak, jak ja macie dzieci w obu przedziałach wiekowych, warto zaopatrzyć się w komplet książek Brazeltona, bo naprawdę dobrze się je czyta, a i potem ładnie się prezentują na półce.
Między tomem dotyczącym 0-3 lat a tym opisującym rozwój w wieku 3-6 lat są pewne różnicie i myślę, że warto o nich wspomnieć. Otóż w Rozwoju dziecka od 3 lat do 6 lat czytelnik poznaje specyfikę rozwoju dziecka śledząc losy małych, niemalże powieściowo opisanych, bohaterów i ich rodziców. Autorzy przedstawiają nam czworo, różniących się cechami temperamentalnymi, dzieci: Anię, Magdę, Bartka i Tymka. Przyznaję, że początkowo byłam zaskoczona tym „zabiegiem literackim”, a nawet z lekka nastawiona krytycznie. Miałam obawę, że poprzez taką powieściową formułę, prawidłowości rozwoju nie będą dostatecznie klarownie opisane. Myliłam się! Właśnie ten sposób prezentacji treści sprawia, że „wszystko staje się jasne” i naprawdę lepiej zrozumiałam niejedno z zachowań mojego syna. Jest jeszcze jeden oczywisty atut takiej konstrukcji książki: świetnie się ją czyta.  

środa, 15 maja 2013

ŻYCIOLOGIA czyli o mądrym zarządzaniu czasem


Autor: Miłosz Brzeziński
Wydawnictwo Zwierciadło
Warszawa 2011
Liczba stron: 176






Cytat z książki
Wyobraź sobie, ze jesteś ogrodnikiem… I zarządzasz trzema ogrodami. I nie masz nikogo do pomocy. I masz jeden komplet narzędzi (…) Trzy Ogrody Twojego Życia to praca, dom i ty sam. (s. 11)
           




Na specjalne życzenie tych, co to zanurzeni w pracy, szukają równowagi, będzie ten post i ta recenzja. Tym bardziej, że ostatnio sporo było z obszaru rodzicielstwa. Żeby więc i na blogu  proporcje były zachowane, książka, którą śmiało mogę polecić wszystkim, niezależnie od pełnionych życiowych ról. Zresztą, przyznaję, że ja sama potrzebowałam odskoczni od macierzyńskich tematów. Życiologia świetnie spełniła tę rolę, a jednocześnie dostarczyła mi tematów do przemyśleń.
Na początku muszę powiedzieć, że nieco innej treści się spodziewałam, sądząc po tytule. No, bo skoro książka miała być o zarządzaniu czasem, to powinna być o zasadach planowania dnia, stawiania celów, unikaniu „rozpraszaczy” i tym podobne, prawda? Ale nie jest o tym… I dobrze, że nie jest, bo jest o czymś daleko bardziej podstawowym i jednocześnie  głębokim. Życiologia to książka o zarządzaniu życiem, bo jak mówi autor: „czas to życie”. Czytając, nie da się uniknąć (przynajmniej mi się nie udało) refleksji nad tym, jak wykorzystuję kolejne godziny dnia, po co robię, to co robię. Bo warto robić to, co ma dla nas sens… I tylko to robić! A tak poza tym umieć nie robić nic… Brzmi ciekawie? Dla mnie była to naprawdę bardzo inspirująca lektura. Do tego stopnia zmuszająca do przemyśleń, że tak jak z reguły po przeczytaniu książki prawie natychmiast siadam do pisania recenzji, tym razem musiałam sobie trochę „potrawić” to i owo.

sobota, 4 maja 2013

Księga Rodzielstwa Bliskości


Autor: William Sears, Martha Sears
Tłumacz: Matylda Szewczyk, Grażyna Chamielec
Wydawnictwo Mamania
Warszawa 2013
Liczba stron: 210






Cytat z książki
Rodzicielstwo bliskości to taki styl opieki, który wydobywa najlepsze zarówno z dziecka, jak i z jego rodziców. (s. 16)
           





Pozostaję w temacie wychowywania małych dzieci. Po Brazeltonie pora na Searsa, czyli nastał czas pediatrów amerykańskich na moim blogu. O rodzicielstwie bliskości zrobiło się od jakiegoś czasu głośno, zarówno ze strony żarliwych zwolenników, jak i równie zagorzałych przeciwników. Już choćby z tego powodu bardzo chciałam przeczytać Księgę Rodzicielstwa Bliskości. Nie bez znaczenia są oczywiście pobudki bardzo osobiste w postaci własnych dzieci… Nie znać koncepcji rodzicielstwa bliskości, a właściwie w dosłownym tłumaczeniu rodzicielstwa więzi (ang. attachment parenting), gdy chce się być świadomym rodzicem, to  wręcz ignorancja! Dotychczas nie mieliśmy książek małżeństwa Searsów na polskim rynku. Można było co prawda poczytać całkiem sporo na temat RB (rodzicielstwa bliskości), ale nic autorstwa samych twórców tego terminu. Świetnie, że znalazł się ktoś, kto postanowił dać rodzicom możliwość sięgnięcia do źródeł rodzicielstwa bliskości. Ta książka to cenna przeciwwaga do szeregu poradników opartych o założenia behawioryzmu, instruujących rodziców jak „wytrenować grzeczne dziecko”.
Gdy zabieram się do lektury książki, zawsze najpierw studiuję notkę o autorze. Często jest to pierwszy filtr, który sprawia, że na jedne książki nabieram ochoty, a na inne jakoś nie. Tutaj autorzy zdecydowanie zachęcają do czytania. William Sears jest znanym pediatrą, a Martha Sears pielęgniarką i doradczynią laktacyjną. Jednym słowem „zawodowcy”. Najbardziej przekonujące jest jednak to, że sami są rodzicami i to aż ośmiorga dzieci. Siłą rzeczy o rodzicielstwie muszą wiedzieć sporo…

piątek, 26 kwietnia 2013

ROZWÓJ DZIECKA Od 0 lat do 3 lat


Autor: Thomas B. Brazelton, Joshua D. Sparrow
Tłumacz: Agata Błaż
Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne
Sopot 2013
Liczba stron: 512



Cytat z książki
Uczenie się rodzicielstwa polega na nauce zarówno poprzez sukcesy, jak i poprzez porażki. Jest to pasmo prób i błędów. Kiedy coś idzie nie tak, to rodzic musi przeanalizować swoje podejście, aby zaradzić sytuacji. Błędy i niewłaściwe wybory widać bardzo wyraźnie i to one do nas przemawiają – sukcesy zaś nie są tak spektakularne. Nagrody za właściwe wybory są wewnętrzne i ciche – dziecko wtuli się w nasz ramiona, żeby mu zanucić piosenkę… (s. 17)
           


Nareszcie na rynku ukazała się książka o rozwoju dziecka, która może być nieocenioną pomocą zarówno dla rodziców, jak i specjalistów pracujących z dziećmi. Napisana jest językiem przystępnym, ale wolna jest od uproszczeń i uogólnień. Dotyczy rozwoju dziecka pojmowanego całościowo, a nie jak często bywa fragmentarycznie. Jest w niej miejsce zarówno na rozwój ruchowy, jak i emocjonalny czy społeczny. Jest jeden minus posiadania tej książki: właściwie nie trzeba już kupować innych. Czasopisma dla rodziców mogą też nie być więcej potrzebne, tym bardziej, że w porównaniu z Rozwojem dziecka niektóre z nich mogą przestać wydawać się czytelnikowi profesjonalne i dostarczające rzetelnej wiedzy…
Autorami Rozwoju dziecka Od 0 lat do 3 lat są Thomas Brazelton, znany w Polsce przede wszystkim z narzędzia do oceny zachowania noworodków, pediatra i autor licznych książek z zakresu rozwoju dziecka, oraz Joshua Sparrow, psychiatra dziecięcy i ogólny od lat współpracujący z Brazeltonem. Dzięki temu mamy do czynienia z książka, która naprawdę przybliża rozwój dziecka. Nie bez znaczenia jest wieloletnie, sięgające 50 lat, doświadczenie zawodowe głównego autora, a przede wszystkim jego ogromny szacunek do dziecka, jako do małego człowieka. Pięknie opisuje on sposób nawiązywania kontaktu z małym dzieckiem, tak aby nie łamać jego granic. Ile razy musieliście bronić wasze dziecko przed gorliwymi ciotkami albo zupełnie obcymi osobami, które ledwie co malucha ujrzały, już chcą całować i brać na ręce i nie zważając, że na małych usteczkach pojawia się podkówka? Ja wiele razy, bardzo wiele… Cóż, te osoby nie czytały Brazeltona

piątek, 19 kwietnia 2013

Życie w micie


Autor: Wojciech Eichelberger, Beata Pawłowicz
Wydawnictwo Zwierciadło
Warszawa 2013
Liczba stron: 296





Cytat z książki
Nader często, decydując się na wypełnienie naszego życia treścią, ulegamy manipulacji mediów i mitom konsumeryzmu (…) Prawdziwy sukces to nie sukces posiadania, lecz sukces bycia. 
(s. 200)
           




Życie w micie czyli jak nie trafić do raju na niby i odnaleźć harmonię ze światem – tak brzmi pełny tytuł książki będącej rozmową Beaty Pawłowicz z Wojciechem Eichelbergerem. Ona jest poetką, pisarką i dziennikarką, a on znanym psychologiem i psychoterapeutą. Tematem ich dialogów są mity współczesnego świata, którym niestety dość powszechnie ulegamy. Brzmi interesująco, prawda?
Dla mnie, to, co pisze Eichelberger, właściwie z klucza jest warte uwagi. Pewnie nie bez znaczenia są pozytywne wspomnienia z czasów, gdy w telewizji późnym wieczorem emitowano Okna z jego udziałem. To był pierwszy  program, gdzie zetknęłam się z psychologicznym spojrzeniem na rzeczywistość. I tak oto Wojciech Eichelberger  wyznaczył początek mojej drogi do psychologii. W związku z powyższym nie będę prawdopodobnie obiektywna w przedstawieniu tej książki, ale przecież nie muszę… Bardzo subiektywnie powiem, że to świetna książka i nie żałuję ani jednej minuty, którą nad nią spędziłam. A troszkę czasu mi zeszło, bo nie jest to lektura na jeden wieczór. Choć czyta się naprawdę dobrze, to trzeba chwil zatrzymania i refleksji, tym bardziej, że trudno uniknąć spojrzenia w lustro swojego życia i „swoich mitów”.
Warto może zacytować zachętę z okładki, która mówi, że „ta książka jest niczym podróż – pokonując jej 14 etapów, z których każdy jest rozdziałem książki, poznasz 14 mitów współczesnego świata. Świata, który znalazł się właśnie na krawędzi kryzysu…”