poniedziałek, 16 marca 2015

Prostota Sztuka odpuszczania

Autor: Richard Rohr
Przekład: Arkadiusz Korolik
Wydawnictwo Charaktery (dziękuję!)
Kielce 2015
Liczba stron: 184





Cytat z książki
Moim zdaniem istnieją trzy podstawowe rzeczy, które musimy porzucić. Pierwsza, to wewnętrzny przymus odniesienia sukcesu. Druga - potrzeba posiadania racji. (…) Ostatnią rzeczą jest potrzeba posiadania władzy i sprawowania nad wszystkim kontroli.  
(s. 42)
           


Po lekturze Nagiego teraz wiedziałam, że po kolejną książkę Richarda Rohra sięgnę bez cienia wahania. Świeżutka jeszcze na naszym polskim rynku książka Prostota. Sztuka odpuszczania doskonale wpisała się w klimat Wielkiego Postu, czasu oczekiwania, który jednak polega bardziej na działaniu niż biernym siedzeniu. Zdecydowanie jest to książka z obszaru duchowości, jednak duchowości zanurzonej w codzienności, duchowości prawdziwej.
Tak, jak było, gdy pisałam o Nagim teraz, tak i tutaj trudno mi przybliżyć treść książki. Wydaje mi się, że dla każdego to może być książka o czymś innym…
No dobrze, nie będę się wymigiwać. Jednak coś napiszę. To książka, która zaprasza do zadania sobie pytań o swoją wiarę, swoją relację z Bogiem, ale i ze sobą i z innymi ludźmi. Mocno pobrzmiewa w niej głos nawołujący do reformy (tak, to jest dobre słowo) Kościoła. Ważne jest to, że jest to głos kogoś kto w tym Kościele jest, zna go, i komu jest mu on bliski. Autor nie waha się przed stwierdzeniem, że zadaniem Kościoła, tak samo jak każdego człowieka, jest dojście do wiary, że wiara i religia to nie to samo. Tu dodam mały „p.s.”:  myślę, że książka ta może być szczególnie cenna dla osób duchownych i innych „zawodowych chrześcijan”, jak to ładnie nazywa Richard Rohr.

Wątki, nad którymi ja się szczególnie zatrzymałam, dotyczyły potrzeby łączenia kontemplacji i działania, modlitwy i konkretnych czynów. Coś w tym jest, że często nam bliżej albo do jednego albo do drugiego. Jako kobieta, poruszona byłam szczególnie przy rozdziale dotyczącym „kwestii kobiet”.  Gdyby to, co pisze autor, było w powszechnej świadomości… Gdyby więcej było ludzi, którzy potrafią zobaczyć rolę kobiet, dostrzec kobiecą twarz Boga… Nie wszystko, co pisze Rohr, było dla mnie oczywiste, nie wszystko było mi „łatwo przełknąć”. Na pewno jednak te treści we mnie pracują.
Trudny jest ten „minimalizm z duszą”, o którym pisze Rohr. Jednocześnie tak pięknie pobrzmiewa wolnością, której tak bardzo brak w świecie konsumpcji, pieniądza, władzy. Dla mnie ta lektura to lekcja dystansu do tego, co oferuje świat, który mnie otacza. Bo chodzi o to, żeby „kochać ludzi i używać rzeczy”, a nie odwrotnie.
A dlaczego polecam tę książkę szczególnie w czasie przed Wielkanocą? Cytując autora, „takie jest właśnie prawdziwe znaczenie postu: porzucić własne wyobrażenia”.  Cel, który brzmi uniwersalnie, dla każdego do zastosowania!

Jak Wam idzie „odpuszczanie” – porzucanie swoich wyobrażeń?



8 komentarzy:

  1. Tym razem to nie moja bajka. Raczej sobie odpuszczę tę książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasne. Dzięki za komentarz. Dobrze mieć takiego niewodnego komentatora na blogu. Ja wciąż mam problem z udzielaniem się na innych blogach... Czas, czas czas. Ale sza, o tym następny wpis się zapowiada!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu, zajrzyj proszę na mojego bloga:
    http://przezpiekneokulary.blogspot.com/2015/03/share-week.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Książeczka wygląda pięknie. Zdjęcie wyszło Ci wspaniale, a okładka jest po prostu cudowna :) ale chyba bym się trochę irytowała podczas czytania. Zupełnie nie zgadzam się z porzucaniem wyobrażeń, przecież to nam kształtuje determinację. Przymus odniesienia sukcesu faktycznie warto porzucić, ale jego wyobrażenie na pewno nie. Reszta czyli ta religijna otoczka natomiast mnie nie interesuje ;) Ale szkoda, bo myślałam ,że to coś dla mnie

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdjęcie to zasługa Izy, jak zawsze zresztą :-)

    A co do porzucania wyobrażeń, to bynajmniej nie chodzi w tym o brak celów i determinacji, ale raczej o wolność wobec nich. Mam nadzieję, że nawet jeśli ta akurat książka nie jest dla Ciebie, to znajdziesz na blogu coś dla siebie jeszcze nie raz.
    pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie jest zdecydowanie bliżej do kontemplacji, zanurzenia w doświadczaniu, przyjmowaniu, akceptowaniu... To raczej doskwiera i utrudnia "normalne życie". Naczytałam się już książek o motywacji, osiąganiu celów, samodyscyplinie i efekty marne, a na pewno krótkotrwałe. Może właśnie Rohr to jest autor dla mnie. Taki, co widzi oba bieguny i oba docenia, szuka równowagi między nimi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Z tego, co piszesz (tu i na swoim blogu), to coś mi się wydaje, że to książka dla Ciebie;)

    OdpowiedzUsuń