Autor: Robert Kennedy SJ
Przekład: Joanna Janisiewicz
Wydawnictwo Charaktery (dziękuję!)
Kielce 2013
Liczba stron: 160
Lektura Darów zen dla chrześcijan zajęła mi dobre dwa tygodnie, mimo że książka liczy zaledwie 160 stron. Po każdym rozdziale potrzebowałam czasu na przyswojenie treści niełatwych dla mnie z co najmniej kilku względów.
Żeby dalsza część mojego wywodu mogła być zrozumiała, na początek przybliżę osobę autora książki. Jest nim Robert Kennedy, amerykański jezuita i mistrz zen. Nieczęste to połączenie: katolicki zakonnik mistrzem zen! Ojciec Kennedy w trakcie formacji zakonnej został wysłany do Japonii. Tam został wyświęcony na księdza i tamże rozpoczął regularną praktykę zen. Jezuici znani są ze swej otwartości na dialog, również ten międzyreligijny. Jednak, jak podaje we wstępie Jacek Prusak, tylko pięciu z nich jest nauczycielami zen. Kennedy jest też człowiekiem wszechstronnie wykształconym. Wystarczy wymienić: ma dwa doktoraty, profesurę z teologii, jest wykładowcą języka japońskiego oraz psychoterapeutą.
Autor podkreśla, że jako jezuita wierzy, że „praktykowanie zen ma swoje miejsce w Kościele”. Nie jest to przekonanie powszechnie akceptowane. Dla mnie też wciąż jeszcze jest nieoczywiste, choć idea dialogu, wzajemnego ubogacania się w kontakcie ludzi, którzy, w skrócie mówiąc, „mają różnie” zawsze była dla mnie ważna.
Książkę, jak napisałam, czytałam powoli, trawiąc jej bogate treści, zatrzymywałam się raz po raz. Nie mogę powiedzieć, że wszystko stało się dla mnie jasne. Sposób myślenia kultury Wschodu, nie jest dla mnie naturalny, wymaga wysiłku. Słownictwo nie zawsze jest zrozumiałe, metafory budzą zastanowienie. I jeszcze rzecz jedna – dość mało poetycka jestem. Autor tymczasem, równie często jak do koanów, odwołuje się do literatury pięknej, na przykład w postaci poezji Szymborskiej. To język, który również wymaga ode mnie zatrzymania się. Ha, może to zatrzymanie jest problemem! Chyba właśnie nastąpiło moje małe oświecenie…
No tak, miało być o książce, a jest o mnie! Tylko, że trudno napisać, o czym jest ta książka. To lektura do bardzo osobistego odczytania. Może więc oddam głos autorowi, który mówi tak: „to książka pozytywna. Pisząc ją miałem nadzieję znaleźć przy stole chrześcijan miejsce dla tych, których wiarę chrześcijańską oraz emocjonalność wzbogaciłyby i pogłębiły doświadczenia zen”. Poprzez kolejne rozdziały autor prowadzi nas wraz z pewnym wołem z przypowieści i w ten sposób przybliża dziesięć darów zen, zaczynając od daru praktyki, przez dar niewiedzy, samodzielności, a na darze kierowania się współczuciem kończąc.
Więcej dowiecie się z książki. Może jeszcze ku uspokojeniu zaniepokojonych dodam, że ojciec Kennedy nawołuje do pogłębienia, ubogacenia wiary chrześcijańskiej, a nie do odejścia od niej.
Co powiecie na taką wizję chrześcijaństwa? Dla mnie temat jest otwarty, nadal pełen pytań. Już zabrałam się za kolejną książkę z tego obszaru, o czym niebawem na pewno napiszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz